SUBSKRYBUJ

Dawid Więckowski

Poziomy doświadczania

01 października 2021

Fundamentem specyficznego typu interwencji psychoterapeutycznych jest rozróżnienie pomiędzy poszczególnymi fragmentami doświadczenia, choćby fragmentem afektywnym czy intelektualnym. Występowanie konfliktu wewnętrznego stanowi oznakę przedostania się do doświadczeniowej konfiguracji fragmentów sztucznych, czyli takich, które nie odnajdują swego ukorzenienia w Głębi. Terapeuta ma za zadanie pomóc pacjentowi w zdemaskowaniu ich oraz wskazywaniu fragmentów źródła. Takie zwrócenie się ku duchowemu poznaniu znamionuje włączenie się w indywidualnym procesie ku procesowi Świata, odnajdując z nim osobiste pojednanie. Niezależnie od tego, który z fragmentów został użyty do tego, aby wyłonić relację pierwotną, doświadczenie odzyskuje utracone wcześniej elementy i godzi w sobie skonfliktowane fragmenty, wyzbywając się przy tym bolesnego rozdarcia, przeciwstawiającego się spokojnemu byciu.

 

Powyższe rozważania stanowić mogą interesujący wstęp filozoficznych dyskursów, w surowej postaci jednak na nic zdarzą się w ramie terapeutycznego procesu. Rozróżnienie to, na część afektywną i intelektualną, zdaje się być zbyt proste oraz złudnie intuicyjnie jasne. Chcąc zagadnieniu temu nadać praktyczne zastosowanie, wprowadzę rozróżnienie bardziej dogłębne, oparte na teorii fragmentów, uwzględniając powszechne słownictwo, które zamierzam ufunkcjonalnić poprzez nadanie mu ostrzejszych granic definicyjnych, niż zwykle się przyjmuje. Chciałbym przy tym zaznaczyć, iż nie myślę, aby tworzył cokolwiek nowego. Co prawda, nigdy w literaturze nie spotkałem się z rozróżnieniem dokładnie takim, jakim posługuję się osobiście, aczkolwiek rzecz wydaje mi się na tyle prosta i w swej logice narzucająca się, iż nie sądzę, aby ktoś wcześniej na nią nie wpadł. Najbardziej podobne modele odnalazłem w pismach Arnolda Mindela oraz Aleksandra Lowena. Moim celem jest skonstruowanie narzędzia na tyle przystępnego, aby bez większego teoretycznego przygotowania mogli z niego korzystać pacjenci, by w drodze osobistych zmagań wykorzystywali je w powrocie do swego pierwotnego źródła radości życia, takiego, jakie jest ono w istocie.

 

Poziomem najsilniejszej fragmentacji doświadczenia, rozgrywającym się najczęściej wyłącznie w obrębie rzeczywistości osobistej, jest myślenie. Stanowi ono kategorię czystego przejawu, zależnego od poziomów wcześniejszych. Nie oznacza to jednak, iż myślenie nie może stanowić źródła dla przejawów niższych poziomów. W prawdzie często takim właśnie źródłem jest. Swą siłą oddziaływania powodować może różnorakie uczucia czy reakcje fizjologiczne. Wszystkie one jednak, w zasadzie swej przejawialności, są tworami mniej trwałymi, wymagającymi podtrzymania w postaci powodujących je myśli.

 

Cechą szczególną myśli jest ich samozapładnialność. Jedna myśl ma skłonność do zradzania kolejnych. Proces ten łatwo zauważamy w formie spatologizowanego myślenia, w którym to, pod postacią ruminacji, stanowi podstawowy mechanizm namnażania się negatywnych emocji. Dzikość owego procesu stanowi zrąb niemalże wszelkich zaburzeń psychicznych, gdyż odrywa od relacji absolutnej, skazując jednostkę na obserwację wyłonionych afektywnych zjawisk wyłącznie przez filtr nadpłodnego myślenia. Spora część moich pacjentów zatrzymała się na tym poziomie, wyłącznie w nim szukając możliwości rozwiązania swoich osobistych problemów, których za pomocą intelektualnych rozważań nigdy nie będą w stanie odnaleźć. Najwięcej mądrości tyczącej się nierealistyczności oraz dysfunkcjonalności takiego nieświadomego i samozapętlającego się myślenia odnaleźć możemy w filozofii buddyjskiej, oraz adwajcie, które w sposób niezwykle pieczołowity wypunktowują niuanse myślenia, same niekiedy wpadając w pułapkę zasłaniającego pełnię doświadczenia intelektualizowania.

 

Drugim poziomem fragmentacji doświadczenia są uczucia, trzecim zaś emocje. Często spotykam się z utożsamieniem obu tych terminów, zauważając jednocześnie istotną praktyczność ich rozróżnienia. Z powodu pokrewieństwa jednak pozwolę sobie opisać je łącznie. Powszechnie literatura naukowa nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co rozumieć przez uczucia czy emocje; dla klarowności przedstawianego modelu zmuszony jestem do przestrzegania ustanowionych przez siebie w tym zakresie ograniczeń, stawiając bardziej na osobiste ich rozumienie niż na bogatą i rozległą literaturę na ten temat.

 

To, co rozumiem jako emocje, w kręgach akademickich często zwane jest emocjami podstawowymi. Odnoszę się tu do rozróżnienia Paula Ekmana, który pierwotnie wyróżnił ich pięć typów: smutek, radość, lęk, gniew oraz wstręt. Ów elementarny podział powstał pod wpływem pionierskich badań Karola Darwina, opublikowanych w książce „O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt”, z którą łączy mnie szczególna więź. Była ona bowiem jedną z pierwszych książek, jakie w ogóle przeczytałem. To niezwykle wciągające myśleć o tym, jaki wpływ wywarła na moje poglądy. Wracając jednak do tematu: późniejsze badania wyróżniły większą ilość emocji, jak choćby zaskoczenie czy zaufanie. Niemniej, w praktyce nie ma dla mnie szczególnego znaczenia, czym emocje są ani ile ich typów możemy wyróżnić. Chodzi tu raczej o samą pierwotność emocji, znacząco różniącą się od zabarwionych intelektem uczuć. Otóż w zestawieniu tym uczucia stanowią kategorię ulokowaną pomiędzy myśleniem a emocjami.

 

Emocje to niejako elementy składowe uczuć, zaś uczucia to specyficzne, niekiedy wyrafinowane zestawienie różnorakich emocji, których istnienie uwarunkowane jest poprzez konstruujące je myśli. I tak oto nadzieja jako doświadczenie wymagające wizji pomyślnego rozwiązania zbudowana jest z cząstek emocji kontrolowanego lęku oraz mentalnie wytwarzanej radości. Emocje stanowią siłę napędową organizmu (od łac. e movere, „w ruchu”) i jako takie występują u zwierząt. W znaczeniu tym pokrywają się z pojęciem instynktu. Uczucia zaś są procesem typowo ludzkim, gdyż wymagają aktywności bardziej rozwiniętego myślenia, ukierunkowującego i komplikującego źródłowe emocje, które mogą przeistoczyć się w twór wysoce dysfunkcjonalny, w konglomeracie wieloaspektowego doświadczenia wytwarzając uczucie braku sensu czy egzystencjalnej bezsilności.

 

Przedostatnim poziomem fragmentacji doświadczenia są reakcje fizjologiczne, które w uproszczeniu nazywam doznaniami, w pełnym zaś zwrocie – doznaniami cielesnymi. O ile emocji nie zawsze jednoznacznie możemy przyporządkować rzeczywistości organicznej, to reakcje fizjologiczne stanowią czysty jej wyraz. Od tego poziomu uwidacznia się granica między tym, co podmiotowe a przedmiotowe i bezdyskusyjne. Aby jednak zachować ostrożność w opisie rzeczy cielesnej, należy uwzględnić osobiste zabarwienie oraz wziąć niejako w nawias swój subiektywizm, poprzez stosowanie metody fenomenologicznej, formalnie dostosowanej do psychologii. To bowiem, że ktoś odczuwa „ścisk w żołądku” lub „gęsią skórkę”, nie oznacza, że rzeczywiście dochodzi do skurczu mięśni żołądka ani że skóra go zmieniła w rzeczywistości.

 

Świadomość reakcji fizjologicznych jest sztuką, wymagającą dyscypliny. Doskonale wiedzą o tym osoby praktykujące medytację. Świat doznań cielesnych jest dostępny nie każdemu; przez to paradoksalnie przyjmuje formę tajemniczą, a wręcz abstrakcyjną. Skupienie na swoim ciele i świadomość najdrobniejszych jego reakcji staje się kluczowe. Praktyki jogi i medytacji uczą, że po dłuższym czasie nawet oddech ujawnia się jako proces pełen zaskakujących szczegółów, które normalnie umykają naszej uwadze, a emocje przestają być wyłącznie reakcją na zewnętrzne czynniki, zyskując także źródło wewnętrzne. To poznanie własnego organizmu, jego potrzeb, odruchów i zasad, które nim rządzą, jest fundamentem samodzielności. Dzięki temu zyskujemy poczucie sprawczości nad własnym afektywnym i mentalnym życiem.

 

Ostatni poziom fragmentacji doświadczenia stanowi nasza własna istota. Zastosowanie terminu „fragmentacja” na tym poziomie wymaga wyjaśnienia, jako że wywodzi się on z poziomu zerowego – czyli samego Źródła, z którego płynie wszelkie ludzkie doświadczenie. Opisując więc poziom poprzedzający rzeczywistość absolutną, zamiast bezpośredniego włączenia jej w model doświadczenia, uznaję ograniczoność naszego poznania. Poza wyjątkowymi momentami nigdy nie uda się nam doświadczyć rzeczywistości w sposób absolutnie niepodzielny. W kontekście doświadczenia można mówić jedynie o tymczasowym uchwyceniu fragmentu głębszej rzeczywistości, nie zaś o pełnym z nią obcowaniu. W tym rozumieniu owo uchwycenie stanowi ostateczny poziom fragmentacji. To dzięki niemu przenika do nas Boska obecność, stając się szczeliną, przez którą Świat nabiera sensu.

 

Zrozumienie głębszej natury Wszechrzeczy, poprzez intelektualną analizę lub emocjonalną kontemplację, ukazuje się nam jako bezwarunkowo dobra. Dobro to jest realizowane w różnoraki sposób. Świadomość tej uniwersalnej prawdy, nadająca sens wszelkim przejawom doświadczenia, działa jak opoka. Odcięci od Źródła, możemy czuć się przytłoczeni własnymi myślami lub zatraceni w chaosie emocji. Wszystko, co pozytywne, staje się wtedy jasnym światłem płynącym z głębi, na której opiera się wszelkie istnienie. Światło to nie ma jednak znaczenia, jeśli nie my sami, noszący w sobie fragmentaryczność naszej istoty, nie otworzymy na nie okna naszej duszy.

 

Tak przedstawia się model fragmentacji doświadczenia. Na początku znajduje się Absolut, niebędący częścią modelu, lecz stanowiący jego fundament; potem jesteśmy my sami – nasze najgłębsze ja z jego ograniczeniami, stanowiące okno, przez które Świat nabiera sensu. Następnie pojawiają się reakcje fizjologiczne – surowe przejawy życia; z nich wyłaniają się emocje, które w kontakcie z intelektem przekształcają się w uczucia. Na końcu zaś mamy myślenie – zamykające kopułą cały model. Poprzez opisanie tych poziomów, starałem się przedstawić doświadczenie całościowe, które przywraca sens egzystencji oraz leczy najgłębsze duchowe i psychiczne rany. Niech stanie się on pomocą dla każdego, kto pragnie służyć najwyższemu dobru.

62-100 Wągrowiec

Kościuszki 30 (parter)

dawieckowski.pl

dawieckowski@gmail.com

(+48) 734 475 192